A dokładnie 5254 km z Łodzi! Krajobraz płaski po horyzont, z jednej strony ocean, a z drugiej ląd.
Zakończyliśmy etap piąty. Dojechaliśmy do Dachli. Olaliśmy oficjalny kemping na rzecz hotelu z 4 gwiazdkami: ciepła woda, łóżko, kolacja...a na kempingu nic - znowu w szczerym polu jak wczoraj. Starzejemy się chyba...
Przy wjezdzie do dachli posterunek policji niezbyt miły. Kazali zjechać na bok...i nic. I tak 6 aut bamakowców stało. Dopiero jak poszliśmy do budki to zaczęła się rozmowa i za pomocą wypasionego pomarańczowego długopisu pewnego znanego polskiego banku załatwiliśmy przejazd :)
Jutro pobudka z samego rana i decyzja co dalej...czy jedziemy do Mauretanii...
Przebiliśmy 5000 km...
Autor:
mkk
|
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz